Autor |
Wiadomość |
Angaya |
Wysłany: Nie 13:01, 29 Sty 2006 Temat postu: |
|
- No cóż, żywot wędrownego technika może i jest pełen przygód, ale nie da się ich streścić tak szybko - uśmiechnęła się lekko Mary - byłam w jednym miejscu, przestalo mi się podobać, więc złapałam karawanę i przyjechaliśmy aż tu. Oni jechali dalej, a na mnie rzuciła się wściekła gawiedź i zażądali, żebym im naprawiała lodówki. Oczywiście w przenośni, chociaż niektórzy rzucali się później - przez jej twarz przebiegł wyraz obrzydzenia i zmieniła temat:
- W każdym razie ta dziura już mi się nie podoba. Myślisz, że barman właśnie produkuje to wszystko, co miał nam przynieść? Coś długo go nie ma... |
|
moździerz 220mm |
Wysłany: Sob 16:09, 28 Sty 2006 Temat postu: |
|
- No wienc - Brayan potrącił lekko, czubkiem buta, szczura który zaczął obgryzać nogę od jednego ze stolików - To dość długa historia, ale opowiem ją jak sie da krótko... Miałem kumpla, indianina, szamana, bo wogle kiedyś to ja z indiańcami chyba z trzy lata siedziałem w ich wiosce, wogle indiańcy to są spoko... no a ten szaman, nazywał się Szelest Trawy, miał właśnie tego szczura, bo to jest ponoć szczur, z duszą umarłego wojownika, wiesz jak to indiańce mają... No ale w każdym razie bestia jest cholernie sprytna... No i temu szamanowi się umarło, niech mu dobrze będzie w tej ich tam krainie łowów, czy gdzie oni tam idą, bo za dużo trawy szeleścił, no i przeszeleścił... No a że to był mój bliski kumpel, to szczur został u mnie, nie? No i razem se pomagamy, ja go karmie, a on na ten przykład budzi mnie w nocy, jak coś jest nie tak... Już mi dupe wiele razy ratował... No to cała historia –
- Ale się rozgadałem... – dodał po chwili nieco speszony - a ty co tu porabiasz? |
|
Angaya |
Wysłany: Pią 21:49, 27 Sty 2006 Temat postu: |
|
Mary poprzestała na milczącym oparciu się o niski kontuar; uznała, że odpowiedź twierdząca jest zbędna. W zamian za to, żeby uniknąć sztucznego milczenia-czekania, nawiązała rozmowę na widać bardziej interesujący ją temat:
- Czemu podróżujesz ze szczurem? Po raz pierwszy widzę ten typ tresera bestii... - jeśli w jej głosie była ironia, to prawie niedostrzegalna. |
|
moździerz 220mm |
Wysłany: Pią 0:10, 27 Sty 2006 Temat postu: |
|
- Dobra... no to zostajemy przy tym, że niby płacimy gnatem - powiedział Brayan który widocznie lepiej znał zawartość swoich kieszeni, bo nawet do nich nie musiał zaglądać - No, módlmy sie, co by nas mutanty po drodze nie napadły, żeby żałować nie było trzeba, że nie mamy jednak kałacha...
- No to czekamy na sprzent i ruszamy...- dodał po chwili, pozwalając szczurowi na zejście po nogawce spodni na ziemie, gdzie zwierzę zaczęło za czymś węszyć. |
|
Angaya |
Wysłany: Czw 21:01, 26 Sty 2006 Temat postu: |
|
Mary zaczęła poklepywać się po różnych kieszeniach i w końcu wyjęła kilka zwitków banknotów, ktore po rozwinięciu i otrzepaniu okazały się nie tak wartościowe, na ile wskazywałaby grubość zwitków. Bły tam różne waluty, zebrane chyba na przestrzeni całego kraju. Po chwili nerwowego przeliczania dziewczyna powiedziała rzeczowym tonem:
- Kurde, myślałam, że mam tego trochę więcej, ale większość jest w teksańskich... Razem będę mieć jakieś 25 funtów FA, teksańskich wolałabym nie wydawać - tam, gdzie jedziemy, przydadzą nam się bardziej... A jak tam twoje kieszenie? - zwróciła się do Brayana. |
|
moździerz 220mm |
Wysłany: Pon 17:27, 23 Sty 2006 Temat postu: |
|
-Dobra, robimy tak, ty idź po sprzenty, a my się jeszcze zastanowimy nad tym jak zapłacimy... a narazie trzym se tego gnata, łołkej?- Powiedział z lekkim zniecierpliwieniem Brayan, poczym zwrócił się do Mary:
- To jakimi tam funduszami dysponujesz, co? Ja bym tam coś wygrzebał po kieszemiach, bo kałach może się nam przydać...- |
|
Mutablesoul |
Wysłany: Nie 15:31, 22 Sty 2006 Temat postu: |
|
Billy obejrzał karabin. Wyjął magazynek, sprawdził ilość amunicji, pociąnął zamek...
-W dobrym stanie, pełen magazynek. W zasadzie mogę wam dać, hmnnn... nazwijmy to "zniżkę promocyjną" i to co mówiłem, dostaniecie za tego gnacika. Za jakieś góra dwie godzinki... Dogadamy się? |
|
Angaya |
Wysłany: Pon 21:37, 16 Sty 2006 Temat postu: |
|
Mary dodała szybko i rzeczowo:
- A jeśli chodzi o Funty FA, to może znalazłoby się trochę... I może nawet trochę więcej za szybką realizację zakupu... - uśmiechnęła się ironicznie. Wyrażenie rodem z zamierzchłej przeszłości zabrzmiało dość groteskowo w brudnym i obskurnym barze. |
|
moździerz 220mm |
Wysłany: Nie 21:52, 15 Sty 2006 Temat postu: |
|
-No to załatwiaj sprzent, kumpel... Poczebujemy go w dość szybikm terminie...- Brayan położył kałacha na ladę - jak co, to to jest gwarant że zapłacimy, masz zostawiam go tutaj...- |
|
Mutablesoul |
Wysłany: Sob 12:59, 14 Sty 2006 Temat postu: |
|
Barman drapie się chwilę po niedogolonej szczęce...
-No więc wodę to se możecie nabrać ze studni, jest za darmo, mogę wam załatwić te cztery manierki z gorzałką w jednej, kocyki, suszone mięso i suchary na te osiem dni dla dwóch osób. Znajdzie się też kawał brezentu w ramach "namiotu", ale z tą latarką to się zluzujcie. No chyba, że chcecie ze trzy pochodnie. A jeśli chodzi o zapłatę to przyjmuje Dolary Teksańskie, Funty Federacji Apallachów i coś na wymianę, oczywiście... Tylko na miłość boską! Nie próbujcie mi wcisnąć tych nowo-jorskich dolców, bo tutaj są gówno warte. |
|
Angaya |
Wysłany: Wto 16:46, 27 Gru 2005 Temat postu: |
|
Mary uśmiechnęła się lekko kącikiem ust i dodała lapidarnie:
- W kwestii moich specjalnych życzeń mam jeszcze wyposażenie mojego plecaka... A w nim taki kompas na przykład. Ale ogólnie to by było na tyle. To co, Billy, miałbyś coś z tego na zbyciu? |
|
moździerz 220mm |
Wysłany: Wto 12:10, 27 Gru 2005 Temat postu: |
|
- A wienc tak... – zaczął Brayan- ...trzy manierki z wodą, jedna z gorzałą, suchy prowiant na osiem dni dla dwu osób, dwa ciepłe koce... masz może namiot? Nie, dobra bez namiotu... latarkę...tia, dobra to chyba wszycho... no chyba że Mary ma jeszcze jakieś specjalne życzenia... jak chcesz żebyśmy zapłacili? |
|
Mutablesoul |
Wysłany: Pon 18:01, 26 Gru 2005 Temat postu: |
|
Billy oderwał wzrok z podłogi, zdjął prawie pustą flaszkę ze stołu i zapytał :
-A co konkretnie byście chcieli? I za ile... |
|
moździerz 220mm |
Wysłany: Śro 21:47, 14 Gru 2005 Temat postu: |
|
Za Mary poszedł Brayan. Już w śrobku baru głośno powiedział.
-Ej to my już bierzemy stąd dupy w troki... tylko opchnij nam troche prowiantu jak możesz... co panie barman?- |
|
Angaya |
Wysłany: Śro 18:47, 14 Gru 2005 Temat postu: |
|
- Czekaj no... "Aby otworzyć żelazną bestię..." O, rany, kto to pisał, koń ogonem?... "...należy ciągnąć za..." kij? ryj? "stalowym ogonem w piaskach ukrytym?...." Chyba będzie trzeba iść i przekonać się naocznie faktycznie, bo to pisał jakiś analfabeta...
Mary wpatrzyła się jeszcze uważnie w mapę. Przez chwilę obracała się w miejscu, usiłując dopasować kierunki świata do rzeczywistych. W końcu wskazała nieelegancko palcem na wybrany kierunek.
- Trzeba będzie iść tam. Bo chyba nie zdołamy sobie znaleźć żadnego środka transportu w celu dotarcia do srodka transportu... Pójdę spytać barmana, czy może nam sprzedać trochę jedzenia, bo moje zapasy są dość ograniczone... Mam kompas, może się przydać. Idziesz ze mną czy będziesz tu stał?...
Patrzy wyczekująco na Brayana, potem wchodzi do baru. |
|