|
|
|
|
Mutablesoul
Opozitor
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 16/666 Skąd: z miejsca gdzie ciemno, cicho i ciepło...
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Pią 21:11, 18 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
...w krzakach, z prawą dłonią przybitą do drzewa, leżał zemdlony młody chłopak. Widocznie kompan martwej dwójki...
I krasnolud poprowadził Drakeowa (ze skrępowanym młodzianem na swym koniu) i Ellennai (z ciałem maga na swojej klaczy) w las... Biegł szybko i pewnie prowadził bohaterów coraz głębiej. Puszcza coraz bardziej się zagęszczała i wkrótce musieli zejść z koni. Dolph prowadził zdecydowanie i bez wątpliwości pomimo ciemnej nocy, pogłębionej gęstymi koronami drzew. Po pół godzinie wszyscy dotarli do małej polanki rozświetlonej światłem księżyca. Stał tam dom z drewnianych bali, z dachem pokrytym ziemią i darnią. Dom miał kształt prostokątny, bez okien, wchodził lekko tylną ścianą we wzniesienie. Drzwi z prawej strony, zaraz na skraju, zamknięte na gruby łańcuch i kłódkę. Krasnolud otworzył je, wszedł do środka i zapalił kilka lamp. Wnętrze było dość ciemne, z lekkim smrodkiem stęchlizny i wilgoci. Jedna, prostokątna izba z łóżkiem pod lewą ścianą, piecem w kącie prawej i mocnym, drewnianym stołem i ławą na środku. Na lewej ścianie zawieszone były długie półki od podłogi do sufitu. Izba niezbyt wysoka. Na tylnej ścianie znajdowała się wnęka z dużą balią, służącą do prawdopodobnie kąpieli i jeszcze jedne drzwi, też zamknięte na kłódkę...
-No! Witajcie w moim skromnym chlewie. Hahahaa... Tak... nie jest tu może zbyt przytulnie i luksusowo, ale dyskretnie i na uboczu. Ależ gdzie moje maniery! Jesteście moimi gośćmi i musicie spróbować mojego rodzinnego specjału! (Dolph bierze butelkę z półki i nalewa do dwóch glinianych kubków) Proszę, wódka na ziołach i miodzie według starych receptur, rozgrzeje was zanim napalę w piecu, bo się zimno robi.
Trunek ma faktycznie bardzo rozgrzewające działanie, słodko-miodowy smak lekko stonowany gorzkimi ziołami. Po wypiciu robi się ciepło i przyjemnie, Drakeow i Ellennai prawie przestają czuć stęchliznę w powietrzu, a ich powieki stają się takie ciężkie, opanowuje ich przyjemne uczucie odprężenia...
...Kiedy zaczynają się wybudzać z lekkim poczuciem „przymulenia”, krasnolud pogwizdując poleruje duży, ostry nóż. Na stole leży zimy mag, oni, ze związanymi nogami, rękami i kneblami leżą na łóżku, zaś w otwartych teraz drzwiach przeciwległej ściany, wisi młodzieniec. Wisi do góry nogami, ze związanymi na plecach rękami. Szamocze się... Dolph pogwizdując cały czas jakąś sprośną piosenkę, podchodzi do młodziaka i wymierza mu kopa w twarz. Młody pewnie połknąłby kilka własnych zębów, ale pozycja mu nie pozwala, więc dynda się na linie krztusząc. Jego twarz jest już bardzo czerwona, a żyły mocno nabiegłe spływającą krwią. Krasnolud wyciąga z wnęki balię i pcha pod ścianę koło tajemniczego pomieszczenia.
-Widzicie, zazwyczaj robię to do wiadra, ale wasza trójka to razem jakieś 15 litrów, no i się nie zmieści. Taaaaak. Hehehee! Wybaczcie, że zaczynam od tego smarka, ale dawno nie trawiło mi się tak młode mięsko, a poza tym tak słodko spaliście, że nie chciałem was budzić. Hahahahahahaaaa... Taaak... U mnie będziecie bezpieczni jak pod grobową deską! Uhuhu... Uwielbiam ten dowcip!
Wchodzi do „komórki” i wyciąga duże wiadro. Podstawia je pod głowę młodzieńca i bezceremonialnie podrzyna mu gardło swoim nożem. Krew tryska na ścianę, ale zaraz potem wartkim strumieniem spływa do wiadra. Dolph wyciera noż pogwizdując.
Po kilkunastu minutach, gdy chłopak zrobił się blady a wiadro się zapełniło, wylewa jego zawartość do balii. Potem wyciąga z komórki drugą balię i podstawia ją pod ciało...
-Teraz będzie moja ulubiona część, oczywiście zaraz po konsumpcji... hehehe...
Krasnolud sprawnym ruchem przesuwa ostrze noża wzdłuż brzucha i klatki piersiowej, potem robi jeszcze poprzeczne nacięcie łona, wkłada dłonie w „szczelinę” i mocno rozchyla... Zaczyna po kolei, organ po organie wyciągać wnętrzności, zastanawiając się na głos co z czego przyrządzi. Gdy kończy, przystępuje do dalszego oprawiania. Robi kilka nacięć w różnych miejscach ciała i płat po płacie ściąga skórę z chłopaczka. Kolejne fragmenty lądują w balii...
-Jej! Z tego wszystkiego zapomniałem wstawić wody na zupę, no i jeszcze troszkę drewna by się przydało. W końcu czeka mnie sporo gotowania! Heheheee... Taaak... A resztę, to chyba będę musiał zasolić i zostawić na zimę.
Dolph bierze wiadro spod stołu i wychodzi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|